niedziela, 1 marca 2015

Koszmar

 Dziewczynka nadal biegnąc ze łzami cieknącymi po rumianych od zmęczenia policzkach, rozpaczliwie pragneła obecności swojej siostry. Bała się nie wiedziała co ma robić. Nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim, a On był coraz bliżej. Z każdym jej krokiem, był coraz bliżej. Nie wiedziała co to jest. Nie wiedziała kto to jest. Nie wiedziała nawet dlaczego ją goni. Była przerażona. Przed oczami nadal stał jej ten okropny widok - Amy, która leżała w kałurzy własnej krwi mi umierała. Dzięki niej ta mała dziewczynka, która teraz biegła ile sił w nogach, jeszcze żyje. Ale już nie długo jej krótki żywot miał się zakończyć.
 W pewnnym momencie poczuła na karku zimny podmuch powietrza. Raczej czyjś oddech niż podmuch wiatru. Zadrżała i dysząc popędziła jeszcze szybciej. Czuła jakąś dziwną energię za sobą. Było coraz bliżej. On był coraz bliżej. Czterolatka nie mogła nawet wołać o pomoc, bo była zbyt oddalona od wioski by ktokolwiek mógł ją usłyszeć, nawet jak na wilki. Gdyby mogła już się przemienić w dzikie zwierze, zawyła by tak głośno i ropaczliwie, że każdy zdrowy na umyśle wilk zrozumiał by, że czystej krwi alfa potrzebuje pomocy i od razu przybiegli jej na ratunek. Ale niestety miała dopiero cztery latka i nie umiała się jeszcze przemieniać. Jedyne co mogła
 w tej sytuacji zrobić, to uciekać jak najszybciej w stronę wioski.
     ,,Cokolwiek się stanie, nie odwracaj się, rozumiesz? ''
 Przypomniały jej się słowa jej siostry. Gdzieś głęboko w jej małym serduszku, nadal krył się płomyczek nadziei, że jej ukochana siostrzyczka wciąż żyje. Podobnie jak rodzice. Nie widziała ich śmierci, ani co się z nimi wtedy działo. Wystarczył jej widok przerażonej twarzy Amy.
-Przepraszam siostrzyczko...- szepneła do siebie i szybk zerkneła przez ramię. Nie ujżała jednak niczego prócz pustej łąki. Tym bardziej sie przestraszyła, ale poczuła ulge. I właśnie wtedy cała nadzieja, że jest już bezpieczna, znikła tak szybko jak sie pojawiła.
 Dziewczyna została szarpnięta do tyłu i poleciała na kawałek dalej na plecy. Przestrasaona próbowała wstać, ale zanim to zrobiła, Cień zawisł nad nią w powietrzu. Krzykneła i wzieła z ziemi pierwszy lepszy kamień po czym cisneła nim w Cień. Kamień jednak przechodził przez Niego. Cóż był to tak jakby duch. Szybko wstała i zaczeła uciekać. Na marne. Zrobiła może pare kroków, a zjawa pojawiła sie przed nią. Cofneła się.
Nagle zniknął. Rozglądała się, ale nigdzie go nie było. Po chwilli usłyszała przeraźliwy dźwięk. Jakby ktoś jeździł paznokciami bo tablicy. Dźwięk nie tylko ją drażnił, ale fale dźwiękowe atakowały jej psychike próbując ją złamać, by dała mu wejść do jej mózgu. Nie wiedziała co sie dzieje. Zaczeła ją okropnie boleć głowa.
Upadła na kolana krzycząc i złapała się obiema rękami za głowę.
 Po chwili poczuła ogromnie silny ból na plecac, który przeszywał ją do szpiku kości. Od karku po ktęgosłupie aż do samego dołu. Krzykneła jeszcze głośniej i wyginahjąc sie w łuk polciała na ziemię. Wiła się w agonii, gdy Cień się nią zabawiał. Była przerażona. W pewnetj chwili poczuła piekący ból w klatcr piersiowej. Jakby ktoś jej wbił nóż w płuca i jeszcze ją spalał od wewnątrz. Cała drżała i szarpała się na ziemi.
Nagle niebo, które dotąd cały czas widziała z tej pozycji, znikło. Wszystko znikło. Nie widziała już nic. Zupełnie jakby zamkneła oczy. Ale tak nie było. Jej tęczówki stały się całe białe. Oczy miała niepokojąco puste, cale białe i bez uczuciowe. Spanikowała. Z trudem uniosła jedną dłoń to twarzy i ze zdziwieniem odkryłam że na twarz spływają jej krople. Wydawało się, że z dłoni. Tak też było. Ale nie była to zwykla woda, czy coś w tym rodzaju. Bylo to ciepłe i lepkie. Poczuła metalicznny smak w ustach i zrozumiała, że to krew. Kaszlneła krwią. I jeszcze raz.
Leżała cały czas na plecach i przerwała krzyczenie. Zaczeła się dławić krwią. Poczuła, że jej ubranie powoli zaczyna nasiąkać krwią. Krwawiła okropnie, ale nie miała ani jednej rany. Dlaczego? To właśnie jedna z tych ''zalet'' Cieni. Ranią niemiłosiernie, ale ślady nie zostawiają.
Jako, że była jeszcze nie dojrzałą wilczycą, bez zdolności przemiany, jej proces regeneracji trwał owiele dłużej.
-Kate! - zawołał ktoś za nią. Był daleko od niej, ale mogła go usłyszeć. Znała ten głos. Młody Strażnik. Ben? Pomyślała w jednej chwili. Nie, Lucas...
Miała rację. Syn dowódvy biegł w jej strone. Miał zaledwie 6 lat, ale biegał już dość szybko. Mogła by juz z tamtej odległości nawiązać kontakt wzrokowy, ale niestety w chwili obecnej była całkowicie ślepa.
Krzyczała dziecięcym głosem i czasem krztusiła się. Szarpana przez zmore skakała jak ryba bez wody.
Chłopczyk w końcu do niej dotarł. Uklekł oboj niej i zamknął oczy mamrocząc cos pod nosem. Już po chwiki ból zaczał ustępować, aż całkowicie znikł. Cień zniknął. Nie mógł przeciwstawić się Strażnikowi, nawet jeśli był odpędzany przez sześcioletniego chłopczyka.
-Już dobrze, już po wszystkim - szeptał jej do ucha niosąc ją na rękach do zamku.
Nadal płakała i cała drżała. Piekła ją skóra na całym ciele...
          Wilcza Brama
                     2027 r.
 Dziewczyna poderwała się z łóżka cieżko oddychając. Byla cała spocona, a serce waliło jej jak młot. Rozejrzała się przerażona po pomieszczeniu. Nie widziała nic prócz ciemności.
-To był...tylko...sen...- wyszeptała sama do siebie. Znów jej się to przyśniło. Wspomnienia z tamtego okropnegl dnia. Gdy miała 4 lata. W prawdzie minelo już 14 lat, ale takie koszmary nawiedzały ją dość często.
Zoriętowała się, że po policzkach spływają jej łzy. Szybko je otarła i wstała z łóżka. Na szybko ubrała czarne dżinsy i bluze, po czym wybiegła w noc.
Przemieniła się w niebieskookiego, białego wilka. Jej gruba sierć targana przez zimny jesienny wiatt chroniła dzewczyne przed zimnem.
Szybko dobiegła do głównej bramy cmentarza. Widniał tam napis :
                                   WILCZY CMENTARZ
Były tam pochowane same istoty z rasy Wilków. Poszła nadal w postaci wilka na zachodnią część cmentarza. Mijała wszystkie groby bez zastanowienia i zatrzymała się przy trzech obok siebie. Znacznie się wyróżniały. Były to bowiem groby dwóch Alf i ich córki. Zamieniła się z powrotem w normalną formę i przykucneła przy pierwszym grobie z lewej. Przeczytała napis na nagrobku :
                            AMY MOON    
                            2000 - 2013
Siostra Kate. Ta, która śniła jej się po nocach. Ta, której śmierć miała teraz przed oczami. A teraz po prostu się rozpłakała. Szlochała cicho,a po jej policzkach spływały łzy. Nagle wyczuła, że nie jest sama. Odwróciła się w strone skąd czuła kogoś. Momentalnie się skloniła i spóścił wzrok, bo ujżała Strażnika. Lucasa.
Stał z rękami założonymi na szerokiej piersi i wpatrywał się w nią smutno.
-Znów miałaś koszmar, prawda? - nie musiała nawet mu na to pytanie odpowiadać bo wiedziała, że on dobrze zna jej uczucia teraz.
-Silas Cię wzywa, Alfo - lekko zdezoriętowana podniosła na niego wzrok.
-Teraz? - spytała cicho, ale bez arogancji.
Lucas pokiwał głową ze smutnym uśmiechem.
-Chodzi o...twoją siostre... I rodziców...Mój ojciec ma coś Ci do powiedzenia - powiedział spokojnie. Wpatrywał się w nią intensywnie. Domyśliła sie, że próbuje odczytać jej emocje.
Zdziwienie.
Tylko to mógł odczytać.
-Tak, panie - powiedziała i wyprostowała się. Zastanawiała się o co może chodzić, ale tego co nastąpiło po spotkaniu z nim...tego się nie spodziewała...
 

piątek, 16 stycznia 2015

Prolog~

-Katy! -zawołała dziewczyna śmiejąc się -No chodź! - dziewczyna o długich, grubych, czarnych włosach, biegła przed siebie oglądając się czasem za młodszą siostrą. Jej  czarne włosy były splecione w gruby warkocz, na twarz padały ciepłe promienie słońca. Na jej twarzy widniał uśmiech, a oczy błyszczały.  
-Już biegnę Amy!* - powiedziała  Kate donośnym, dziecięcym głosem i wyraźnie rozbawionym. Biegła za starszą siostrą w stronę domu. Przemierzały  ukosem rozpaloną słońcem, tętniącą życiem polanę. Co chwile dziewczynka zatrzymywała się by spojrzeć na pięknego przelatującego motyla. Gdy zrównała się już ze starszą siostrą, ta wzięła ją za rękę i szybko dotarły do domu. 
Jako pierwsza oczywiście wpadła młodsza ze śmiechem. Pobiegła do kuchni by przywitać się z rodzicami. Czteroletnia dziewczynka, niczego jak dotąd nie świadoma, wbiegła do kuchni i porozglądała się. Rodziców tam nie było. Wyczuwała jakąś dziwną, intensywną aure, ale jako, że miała dopiero 4 lata, nikt jej nic jeszcze na ten temat nie mówił. Zignorowała to i poszła szukać dalej. W odróżnieniu od jej starszej siostry, Amy. Ona była wszystkiego świadoma. Wiedziała co może nastąpić. Wyczuwając to samo, szybko pobiegła do kuchni i złapała siostrę  biorąc ją na ręce. 
-O co chodzi? - zapytała dziecinnie  młodsza dziewczynka. Nie była już taka wesoła widząc strach na twarzy siostry. Wzrok Amy, był utkwiony w jedno miejsce naprzeciwko nich. Nagle dziewczyna cofnęła się gwałtownie do tyłu i pobiegła do jak najbardziej oddalonego od kuchni pokoju. Czyli pokoju dziecięcego. -Amy, co się dzieje? - zapytała mała, nadal nic nie rozumiejąc. Na jej twarzy pojawił się grymas. 
Nagle obie dziewczynki zadrżały. Usłyszały krzyk jakiejś kobiety. Ich mamy. Dochodził on z kuchni. Kate rwała się by tam iść, ale siostra trzymała ją mocno by nie dopuścić jej tam. Mała nie wiedziała co się dzieje z jej matką, ale Amy tak. Po jej twarzy spływały nieliczne łzy. Jej oczy były jak lustro. Puste, zamglone, pełne żalu i smutku. Po chwili do przeraźliwych krzyków mamy, dołączyły jeszcze jęki ich ojca. Po chwili wszystko ucichło i nastała cisza. Nie trwała ona długo, ale dziewczynkom dłużyła się okropnie. 
Nagle szyby w oknach popękała i rozbiły sie z ogromnym hukiem, rzeczy z półek spadały i latały rozbijając się ściany. Przerażone siostry skulone, krzyczały raz po raz. W końcu usłyszały pewną dobrze znaną Amy, melodię. Uczyli ją, że nawet jeśli kiedyś ją usłyszy, ma uciekać jak najdalej. Był to niby niewinny, cieniutki  dźwięk. Jakby dzwoneczki. Niewinny ale wróżył on zazwyczaj śmierć. Gdy tylko usłyszały ten dźwięk, Amy poderwała się i wyszła przez okno łapiąc zaraz młodszą siostrę. Wzięła ją za rękę i pobiegł w stronę innych domów. 
-Choćby cokolwiek się stało, nie oglądaj się i uciekaj! Rozumiesz? - Amy wytłumaczyła prosto siostrze, a ta lekko przerażona kiwnęła głową. 
Biegły chwilkę i nagle Amy upadła. Coś nią szarpnęło i pociągnęło do tyłu. Wlokła się po ziemi. Cień ciągnął ją za nogę w stronę domu. Krzyczała i próbowała wstać, ale na nic. Przerażona Kate pobiegła w jej stronę. 
-Nie! Uciekaj! Uciekaj! Szybko! - powtarzała w kółko, aż w końcu Kate pobiegła przed siebie. Płakała i starała sie nie odwracać. Skuliła się w sobie i biegła dalej. W końcu krzyki jej siostry było słychać coraz mniej więc obejrzała się za siebie. Ciało Amy było całe pokryte cieniem, a ona drżała i krzyczała. Wokół niej było tak dużo krwi, że mała dziewczynka nie mogła zrozumieć co się dzieje z jej starszą siostrą. Uciekała ile sił w nogach i płakała rozpaczliwie. 
                                                                            ~~~~~~~~
*Amy Moon to starsza siostra Katherine Moon, która została zabita i pochłonięta przez Cień, w wieku 13 lat. Katherine miała w tedy 4 lata. Podobnie jak ich rodzice, zginęła we własnym domu. 
                                                                         ~~~~~~~~~~
Zdarzenia z przeszłości Kate, głównej bohaterki. Ma ona teraz 18 lat. 
Więc... mam nadzieję, że choć trochę wam sie to podoba XD  Weny dodawało mi przeczytanie książki  R. Hawthorne  z cyklu "Blask Nocy", ale także takie książki ją "Upadli" czy "Cień Nocy"... Ogólnie kocham takie książki o tematyce fantasy/romans XD   
Liczę na jakieś słowo krytyki... dobrej i złej :3